O mnie

sobota, 4 lipca 2015

Marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia!

Rower szosowy.

 
Od kilku lat w mojej głowie było marzenie...

Rower szosowy. Skąd ten pomysł? Hmm... Być może narodził się podczas oglądania wyścigów kolarskich? A może tak wpłynął na mnie teledysk do piosenki Titanium? 
Może pod wpływem uczęszczania na zajęcia ze spinningu?

Zawsze lubiłam jeździć na rowerze. Odkąd będąc małą dziewczynką na wakacjach u dziadków nauczyłam się jeździć bez pomocniczych kółek, zobaczyłam, jaką frajdę przynosi jazda jednośladem. Pokochałam szybko zmieniający się krajobraz. Zwłaszcza teraz. I żałuję, że na kupno kolarzówki nie zdecydowałam się wcześniej. Byłam przekonana, że na tego typu rowerach jeżdżą jedynie zawodnicy "pro". Miałam obawy, czy dam radę się na nim utrzymać? Przecież kolarzówka ma tak cienkie opony! A jak nie będę miała gdzie jeździć? Takie cienkie opony na nasze polskie drogi?! 
Taki rower to również niemały wydatek. Musiałam przygotować się na kilka wyrzeczeń. Ale wiecie co? Kiedy już jest mój, mogę na niego w każdej chwili usiąść i pokonywać kilometry, wiele spraw w mojej głowie uległo przewartościowaniu. Spełnienie tego największego marzenia, jeśli chodzi oczywiście o rzeczy materialne, odsunęło na bardzo daleki plan inne pomysły. Szczęście z każdego pokonywanego kilometra utwierdza mnie w tym, że mój wybór był słuszny i przemyślany.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co o tym myślisz? Daj znać w komentarzu! Każdy jest dla mnie bardzo ważny.