O mnie

niedziela, 25 stycznia 2015

Weekend spędziłam aktywnie. A Wy?


Jak minął Wam weekend? Mam nadzieję, że spędziliście go aktywnie, wypoczęliście i jesteście gotowi dobrze zacząć nowy tydzień.
Ja spędziłam czas w rodzinnym mieście. Tu najlepiej ładuję moje akumulatory. 
Sobotę przeznaczyłam na bieganie, niedzielę na spacer i krótkie ćwiczenia siłowe. Godzina 6:00 bez pośpiechu i szum czajnika- na to czekam przez cały pracowity tydzień. Jestem "rannym ptaszkiem", więc to właśnie rano moja aktywność jest największa.


aktywny wypoczynek


aktywny wypoczynek


Nawet jeśli nie lubicie wcześnie wstawać, dla takich widoków i ciszy warto na siłę zwlec się spod ciepłej kołdry :)

aktywny wypoczynek

























Życzę Wam miłego i aktywnego poniedziałku. Nawet wtedy, gdy jesteśmy przysypani pracą i ciężarem codziennych obowiązków warto wcisnąć w grafik ćwiczenia. Wykonujemy zlecenia dla szefa, obsługujemy klientów- myślimy i pamiętamy o innych. Trening to czas dla nas. 
Nie szukamy czasu na aktywność! Tworzymy go sami!

czwartek, 22 stycznia 2015

Dzień babci, dzień dziadka. Wiek to tylko liczba!





 Wczoraj składaliśmy życzenia babciom. Dziś nie zapomnijmy o dziadkach!
Dzielę się z Wami filmem, na który natknęłam się pewnego dnia. Jest dla mnie osobistą motywacją, dlaczego warto ruszać się przez całe życie, a nie tylko "robić formę" na lato, na randkę, na ślub czy aby wzbudzić podziw i zazdrość innych. Ćwiczymy i zdrowo się odżywiamy dla siebie, by kiedyś móc nadążyć za naszymi wnukami. Nie zapominajmy o tym.

środa, 21 stycznia 2015

Jak przygotować kawę w kawiarce?


jak przygotować kawę w kawiarce

Pisałam ostatnio o pozytywnym wpływie kawy na nasz organizm. Było o antyoksydantach, przyspieszeniu metabolizmu. Wiemy już, że tak dotychczas demonizowana kawa nie musi wcale być uznawana za zagrożenie dla zdrowia, a pita z umiarem i odpowiednio przygotowana, może przynieść wiele korzyści. 
No właśnie, umiejętnie przygotowana...



Przyznajcie się, kto pije tzw. "zalewajkę" czy "kawę sypaną"? Ja się przyznaję. Z lenistwa zdarza mi się po prostu wsypać zmielone ziarna do kubka, zalać je wrzątkiem i tak bezceremonialnie wyżłopać. Dziś chciałabym poruszyć temat tej prawdziwej kawy, której zapach podczas przygotowywania rozchodzi się po całym mieszkaniu, która rzeczywiście oprócz porannego kopa niesie ze sobą szereg pozytywnych właściwości.

Jeśli macie ekspres ciśnieniowy- szczerze zazdroszczę. Możecie cieszyć się na co dzień aromatem kawy jak z kawiarni. Ta metoda jej przygotowania uchodzi za najzdrowszą, ponieważ parzenie odbywa się szybko pod dużym ciśnieniem- dzięki temu do napoju przedostaje się mniej tych szkodliwych substancji, a zachowujemy maksymalną ilość antyoksydantów. 

Ekspres to jedna z kilku rzeczy na mojej liście "do kupienia w przyszłości". Póki co korzystam z kawiarki, inaczej zwanej kafetiera lub mokka. Dzisiaj przybliżę Wam, jak z niej korzystać. Czynności są banalnie proste, jednak w pierwszym kontakcie można mieć pewne wątpliwości, co do sposobu jej użycia. Zaczynamy:
  1. Do dolnego zbiorniczka nalewam zimną wodę, tak by nie przykryć zaworu na ściance.
  2. Do sitka wsypuję kawę. Ważne, aby nie była zbyt drobno zmielona. Nie ubijam jej, ale wygładzam delikatnie powierzchnię. Sitko musi być w całości zapełnione, bez względu na to ile kaw chcecie przygotować. Jeśli robicie ją zazwyczaj tylko dla siebie, wybierzcie mniejszą kawiarkę. 
  3. Sitko nakładam na dolny zbiorniczek.
  4. Zakręcam kawiarkę, ustawiam na kuchence i czekam, nie odchodząc za daleko. Kawa pod ciśnieniem znajdzie się w górnej części urządzenia, a po usłyszeniu pierwszego "chlupnięcia" trzeba ją od razu zestawić z kuchenki (nie wystarczy jedynie wyłączyć gazu, nie dopuszczamy aby kawa się zagotowała). Przelewam do ulubionego, porannego kubka i gotowe!
Od razu po użyciu wstawiam kawiarkę pod zimną wodę, aby ostygła, rozkręcam wszystkie elementy (także uszczelkę i sitko), płuczę. Nie używam żadnych detergentów. W kontakcie z chemią, która dostanie się w najdrobniejsze zakamarki, takie urządzenie będzie już praktycznie do wyrzucenia. 


jak przygotować kawę w kawiarce


Takie parzenie kawy może stać się prawdziwym, porannym rytuałem. A czy Wy pijecie kawę? Może macie swoje sposoby na jej przygotowanie? Napiszcie koniecznie w komentarzu.

niedziela, 18 stycznia 2015

Moje nawyki, by przez cały rok pozostać "FIT"



fit przez cały rok


Pogoda w tym roku płata nam figle. I chociaż zima jeszcze w pełni, ja już wyczekuję kolejnej. Być może za rok uda mi się cieszyć białym puchem i poczuć mróz szczypiący policzki. A tymczasem, trzeba przyznać szczerze, że idzie lato. I zgodnie z powiedzeniem: "wakacyjną formę buduje się zimą", chcemy zgubić tłuszcz lub zyskać mięśnie, aby radośnie wcisnąć się w kuse szorty i bezlitosne kostiumy kąpielowe. Po osiągnięciu celu, szczęśliwi oddajemy się wakacyjnym przyjemnościom. Bo lato to czas spotkań ze znajomymi, grille, imprezy, procenty. I często wraz z nadejściem jesieni liczba osób w fitness klubach gwałtownie wzrasta. Co się dzieje? Czy obsesja na punkcie wyglądu całkowicie przysłania korzyści regularnych ćwiczeń i zdrowego odżywiania na co dzień? Czy nie lepiej pozostać "fit" na całe życie, a nie tylko robiąc formę na wakacje?



czwartek, 15 stycznia 2015

Naturalne spalacze tłuszczu


Czy podczas odchudzania kiedykolwiek mieliście ochotę "ratować się" spalaczem tłuszczu? Ja przyznam szczerze, że mam za sobą epizody sięgania po tzw. fat burnery. W moim przypadku był to Clenburexin oraz Therm Line. Ktoś zapyta: jak to, ale przecież ty jesteś szczupła?! Ano tak to. Każda regularnie ćwicząca osoba wie, jak ciężko zgubić te ostatnie centymetry, by odsłonić wypracowane mięśnie. Jak dotąd, nie osiągnęłam jeszcze wymarzonej sylwetki. Cały czas pracuję nad mięśniami. Tymi dużymi i mniejszymi, aby osiągnąć ich definicję. Do tego dążę i taki jest mój plan na najbliższe miesiące. Nie chcę jednak póki co obcinać kalorii, ani wprowadzać dużej ilości treningów aerobowych. I nie sięgnę już po spalacze tłuszczu. Osoba, która nie startuje w zawodach sylwetkowych z powodzeniem może zastosować naturalne sposoby, by pobudzić metabolizm. Metody te są bezpieczniejsze i tańsze. Być może efekt ich działania nie jest tak szybki, jak w przypadku specjalistycznych produktów, ale mogą być równie skuteczne. 

  • KAWA- przyspiesza metabolizm. Kofeina, będąca składnikiem wielu termogeników, napojów i żeli energetycznych, zwiększa oksydację tłuszczów, co z pewnością pomoże w redukcji wagi. Poza tym, nieźle pobudza i może pomóc nam podnieść cztery litery z kanapy i wskoczyć w buty do biegania!
  • CYNAMON- łagodzi dolegliwości syndromu metabolicznego (oporności insulinowej), obniża apetyt.
  • OSTRE PRZYPRAWY- również stosowane jako składniki odchudzających specyfików dzięki ich zdolności do podnoszenia efektu termicznego pożywienia. Tak jak w przypadku kofeiny- poprawia się nasz metabolizm. 
  •  JAJKA, PIERSI KURCZAKA- mają mało kalorii, a ich strawienie wymaga dłuższego czasu. Dzięki temu jesteśmy dłużej syci.
  • ZIELONA HERBATA- podobnie jak kawa, podnosi metabolizm. Ponadto chroni przed chorobami wątroby, serca. Zmniejsza ryzyko raka i reguluje poziom cukru we krwi.
  • ZIMNA WODA- organizm zużywa własną energię na podniesienie jej temperatury.
  • PŁATKI OWSIANE, GREJPFRUTY, WARZYWA STRĄCZKOWE- bogate w błonnik, wspomogą trawienie, skutecznie zaspokoją głód i dostarczą witaminy.
  • SELER NACIOWY- ma niewiele kalorii, za to dużo błonnika i mnóstwo dobroczynnych witamin i minerałów. 
Jak widać, zanim kupimy drogie tabletki, warto najpierw przyjrzeć się zawartości szafek kuchennych lub przemyśleć kolejne zakupy spożywcze. Niestety, cynamon za nas nie pobiega, a seler nie skarci za sięgnięcie po czekoladkę. To jak, na śniadanie kawa i owsianka?

Naturalne spalacze tłuszczu

Naturalne spalacze tłuszczu

sobota, 10 stycznia 2015

Sportowo- włosowe problemy


Hej hej! Pogoda dziś u mnie niezbyt zimowa. Jest dość ciepło i bardzo pada. Przypomniał mi się dzień, kiedy poszłam pobiegać podczas deszczu właśnie, nie splatając włosów w warkocz, a zostawiając jedynie swobodną kitkę...


włosy a aktywność fizyczna

Moje włosy są miękkie i falowane. Nie jest to typowy skręt. Są po prostu bardzo podatne na zmianę kształtu i układanie. Możecie sobie zatem wyobrazić, co tego dnia deszcz z nimi zrobił... Ciągle majtająca się podczas biegu długa kitka, atakowana przez ponad godzinę masą kropel. Dla niektórych byłby to obiekt nadający się jedynie do obcięcia.

Nie poddałam się po powrocie i z pomocą odżywki rozplątałam ten kołtun podczas mycia. Lubię moje włosy. Gdy poświęcam im chociaż chwilę, nie sprawiają problemów, nie przetłuszczają się, chociaż nie mogę powiedzieć, że są w super kondycji. Zawsze może być lepiej. Czytam, jakie produkty warto użyć, a czego unikać. Sięgają za łopatki, nie farbuję ich, staram się o nie dbać jak mogę. A przyznam, że mój tryb życia nie pozwala na skomplikowane zabiegi, masaże, wcierki. Z pomocą takich specyfików, na pewno stan moich włosów by się poprawił. Niestety, te czynności muszę zostawić tym, którzy mają na to czas, a sama szukam rozwiązań, by mimo wszystko cieszyć się ładną fryzurą. Kilka czynności już sobie opracowałam i dziś się nimi podzielę.
  • Częstotliwość mycia dopasowuję pod moją aktywność fizyczną. Staram się tak rozplanować czas, aby umyć włosy rano. Nie wyglądają dobrze, kiedy świeże przez całą noc mają kontakt z poduszką.
  • Po każdym myciu używam maski lub odżywki do spłukiwania, aby rozczesać włosy. Ma ona wtedy czas zadziałać, a ja nie wyszarpuję włosów. Pomocna jest dla mnie szczotka Tangle Teezer, jednak nawet przy jej użyciu staram się robić to delikatnie i spokojnie. Kiedy mam taką możliwość, zostawiam maskę na dłużej i zajmuję się np. sprzątaniem. 

sport i długie włosy

  • Na koniec mycia polewam włosy zimną wodą. Nie wiem jak Wy, ale ja widzę różnicę.
  • Po myciu nie zawijam włosów w ręcznik, a w bawełnianą, delikatną chustę. Nic nie ciąży mi na głowie i skóra lepiej oddycha. Niby nie powinno się ich zawijać wcale, ale ja nie jestem fanką mokrych strąków na szyi...
  • Przed wysuszeniem nakładam na końcówki preparat nabłyszczająco- wygładzający, który ma w składzie nie tylko silikony (swoją drogą nie szkodzą one moim włosom), a również substancje pielęgnujące, wyciągi roślinne.
  • Staram się w miarę możliwości, aby kosmetyki, których używam, były jak najbardziej naturalne. Wyjątkiem jest preparat, o którym pisałam wyżej. Nie zamienię go na żaden inny.
 
sport i długie włosy

  • Kitka podczas aktywności fizycznej to opcja wyłącznie przy lekkich ćwiczeniach i gdy jest sucho na dworze. Zwykły warkocz, czy kłos to o wiele lepsze i wygodniejsze rozwiązanie.

sport i długie włosy

  •  Na noc, za pomocą dużej, delikatnej, bezszwowej frotki związuję włosy w luźny koczek na czubku głowy. Gdy jestem pewna, że rano będę miała czas na ich umycie, zdarza mi się natrzeć je olejem kokosowym lub lnianym. Aby za bardzo nie wybrudzić poduszki, koczek owijam luźno małą bandaną. 
  • Na koniec chyba najważniejsza kwestia. Wsuwki, spinki, gumki z metalowymi łączeniami i gorące powietrze suszarki to moi wrogowie. To samo z prostownicą. Nawet fryzjer ma zakaz używania jej na moich włosach. Suche szampony, pianki, lakiery i żele nie są mi potrzebne i ich nie posiadam. To chyba dobrze, bo to preparaty bardzo wysuszające włosy.

sport i długie włosy

Na zdjęciu powyżej są wszystkie moje kosmetyki do włosów, których obecnie używam. Kolekcja nie jest zbyt pokaźna. Bardzo przypadły mi do gustu kosmetyki firmy Tołpa. Są naturalne i mają piękny zapach. Jedwab, o którym pisałam to silker firmy Rolland i jest jedynym stałym elementem mojej pielęgnacji. Mam też zazwyczaj jedną silniejszą maskę i traktuję ją jako ratunek w takich sytuacjach, jak ta opisana na początku. I oczywiście wielozadaniowy olej kokosowy.
 Jak widzicie, robię co mogę, aby włosy wyglądały zdrowo. Wtedy nie potrzebują skomplikowanych i zajmujących czas stylizacji. Ciągle się edukuję w kwestii pielęgnacji oraz, jak już czytaliście wyżej, uczę na swoich błędach. Oby było ich jak najmniej. Długie włosy są fajne :)

wtorek, 6 stycznia 2015

Jak się bronić przed wolnymi rodnikami? Antyoksydanty- nasza broń.



Dzisiejszy wpis poświęcam antyoksydantom. Na ich temat można pisać i pisać, więc aby Was nie zanudzić, przygotowałam informacje na ich temat podane w wielkim skrócie. Pisząc posiłkowałam się informacjami znalezionymi na portalu PubMed oraz Dbam o Zdrowie.

Jaka jest rola antyoksydantów w naszym organizmie i dlaczego tyle się o nich mówi?
Czy naprawdę ich potrzebujemy?

Aby zrozumieć znaczenie przeciwutleniaczy, najpierw potrzebujemy zaczerpnąć wiedzy na temat wolnych rodników. Bo tak naprawdę przeciwko nim kierujemy broń w postaci właśnie antyoksydantów!

Wolne rodniki to atomy tlenu zawierające niesparowane elektrony, powstałe w wyniku rozerwania wiązania chemicznego. Rozerwanie następuje w wyniku promieniowania (np. UV, rentgenowskiego), jak również tzw. reakcji redoks (taka, w wyniku której jednocześnie zachodzi redukcja i utlenianie) lub pod wpływem wysokiej temperatury.Nie możemy ich jednak do końca demonizować. Oprócz degeneracji naszego organizmu, radzą sobie także z patogennymi bakteriami.

W naszych organizmach wolne rodniki przyczyniają się do degeneracji DNA. Możemy je obwiniać za starzenie się.

Źródła powstawania i wnikania wolnych rodników:
  • Palenie papierosów. Podczas zaciągnięcia po prostu zapraszamy je do organizmu!
  • Część tak potrzebnego nam tlenu zamienia się w wolne rodniki. 
  • Spożywanie wędzonego i smażonego jedzenia.
  • Są one również produktem metabolizmu niektórych leków i związków chemicznych.
  • Nadmierna ekspozycja na promieniowanie UV.
  • Przegrzewanie organizmu. 
  • Intensywny, forsowny trening.
Trening? A no trening. Podczas intensywnego wysiłku przyspiesza nasz metabolizm. Organizm szybciej musi przetworzyć tlen oraz substancje odżywcze, co skutkuje właśnie zwiększoną produkcją wolnych rodników.

W przyrodzie równowaga musi być zachowana. By ustrzec się przed bombardującymi nas ze wszystkich stron wolnymi rodnikami, potrzebujemy broni- antyoksydantów.

Antyoksydanty/ przeciwutleniacze to enzymy, wytwarzane przez nasz organizm (czyli endogenne) oraz substancje, które możemy sami dostarczyć.

Aby zachować zdrowie i witalność musimy dostarczyć sobie antyoksydantów w zewnątrz, ponieważ enzymy endogenne są niewystarczające, by całkowicie obronić nasz organizm. Oczywiście istnieją preparaty, suplementy, które mają zapewnić nam dawkę dobroczynnych składników. Ale jak w naturalny sposób, na co dzień pochłaniać przeciwutleniacze?
  • Witamina C-naturalne jej źródła to między innymi papryka, cytrusy, czarna porzeczka, aronia.
  • Witamina A, która jest rozpuszczalna w tłuszczach. Występuje w warzywach i owocach więc warto spożywać je z dodatkiem dobrej oliwy, by móc ją przyswoić.
  • Witamina E, występująca w olejach roślinnych, orzechach.  
  • Luteina i zeaksantyna- barwniki występujące w plamce żółtej oka. Ich niedobór prowadzi do utraty ostrości widzenia. Spożywajmy szpinak, żółtka jaj, kalafior, brukselkę, kukurydzę. 
  • Ciemny sos sojowy. Nie przesadzajmy z ilością, gdyż oprócz dobroczynnych antyoksydantów ma również sporą zawartość soli.
  • Kawa! Oczywiście w niewielkich ilościach. (ufff, jestem usprawiedliwiona)
  • Bioflawonoidy- naturalne substancje występujące w roślinach jako barwniki, przeciwutleniacze.  Te, o których pewnie nie raz słyszeliśmy, to rutyna (w kaszy gryczanej), kwercetyna (w łusce cebuli), likopen (pomidory, szczególnie przetwory np. koncentrat pomidorowy), katechiny (w zielonej herbacie), antocyjany (warzywa i owoce o czerwonofioletowym zabarwieniu, takie jak jeżyny, aronia, bakłażany, czarne porzeczki, czerwona kapusta). Oprócz owoców i warzyw, źródłem bioflawonoidów jest czekolada, czerwone wino, kakao.
  • Koenzym Q10/ ubichinon- bardzo ważny, gdyż bierze udział w oddychaniu komórkowym. Jest antyoksydantem endogennym, jednak w miarę starzenia się organizmu jego ilość niestety spada. Przyjmujemy go, spożywając łososia, makrelę, brokuły, kiełki pszenicy, oleje roślinne.

Jestem pewna, że dla większości z Was mój wpis był jedynie przypomnieniem i odświeżeniem przeczytanych lub zasłyszanych wiadomości. Często jednak, chcąc zrobić coś dla siebie, decydujemy się na łatwe rozwiązanie w postaci przyjęcia suplementu. Łykamy tabletkę i mamy czyste sumienie. Ja jednak chciałabym dziś zachęcić Was i siebie do przyjrzenia się bliżej naszemu codziennemu menu. Czy dbamy o nasze ciała przez cały dzień, czy tylko w momencie połknięcia suplementu?

Nie wiem jak Wy, ale ja idę właśnie przygotować sobie dawkę antyoksydantów w postaci porannego owocowo- warzywnego koktajlu. Miłego dnia!


antyoksydanty w diecie


niedziela, 4 stycznia 2015

Nike pro hyperwarm- ulubiona biegowa bluza


Na początku muszę napisać, że jakkolwiek mój wpis by nie brzmiał, nie jest on w żaden sposób sponsorowany. Są to moje subiektywne opinie.

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że jeśli chodzi o ubrania sportowe, w mojej szafie przeważa Nike. Nie żebym była szczególną fanką, ale fakt, że kiedy poszukuję konkretnej rzeczy i znajduję ją właśnie tam, chyba o czymś świadczy. Oczywiście zdarzają się buble, ale dokładnie oglądając szwy, dotykając materiał i przymierzając daną rzecz, jesteśmy w stanie ocenić jej jakość.

Wspomniałam, że chcę napisać coś więcej o mojej sportowej garderobie, ale czy jednej bluzie warto poświęcić cały wpis? Moim zdaniem warto. A nuż okaże się, że szukasz właśnie tego co ja i ten wpis poszukiwania ułatwi?

Zacznijmy od początku. Bluza jest wykonana w technologii "pro" (dokładna jej nazwa: Nike Pro Hyperwarm Fitted Womens Hoodie). Co to znaczy? Według Nike ma być to nasza pierwsza warstwa, nieograniczająca swobody ruchów. Zmniejszona objętość materiału ma dawać komfort, lekkość i rozciągać się w 4 kierunkach. Płaskie szwy lub ich brak. Tajemnicze "hyperwarm" to po prostu dodatkowe zapewnienie ciepła przy zachowaniu jak najmniejszej grubości materiału.

Generalnie, poszukując odzieży typowo sportowej, a nie tworzącej "sportowy look" powinniśmy sięgnąć właśnie po ubrania z serii Nike pro.

Wygląd bluzy:
Jest dosyć przylegająca i nawet jako pierwszą warstwę powinniśmy wybrać rozmiar większy niż do tej pory. Mój rozmiar górnych części garderoby w Nike to XS, ale tym razem wybrałam S. Bluza dalej jest obcisła, ale nie opięta. Na rękawach znajdziemy otwory na kciuki. Kołnierz jest wysoki, przypominający komin. Przy braku silnego wiatru razem z kapturem dobrze chroni przed chłodem. Kaptur to wielki plus tej bluzy. Dobrze trzyma się głowy, nie spada, jest wygodny. Bluza jest dość długa, na pewno nie będzie nas podwiewać :)

Cena:
W sklepie online Nike trzeba zapłacić za nią 199 zł. Ja kupiłam ją za około 170 zł stacjonarnie. Czy warto? Warto, bo naprawdę ułatwia ubieranie.

Jakość:
Użytkuję ją już od jakiegoś czasu, przeszła kilka prań, wygląda jak w dniu zakupu. Materiał jest naprawdę porządny. Patrząc przez niego, naciągając nie znajdziemy prześwitów, co często w odzieży tego typu się zdarza.

Wygląd: 
Zdjęcia pochodzą ze strony store.nike.com . Czy bluza w rzeczywistości tak wygląda? Tak. Identycznie. Tak samo się układa, kolor czarny jest rzeczywiście czarny. Z pewnością w kolejnych wpisach zobaczycie ją na mnie. 

Podsumowując- bluza minimalizuje ilość odzieży. Zakładacie pod spód stanik sportowy i jest ok. Gdy nie ma silnego wiatru pomijacie nawet czapkę i komin. Po prostu zakładacie kaptur, który te dwie rzeczy zastąpi. Polecam, zwłaszcza, że teraz jest czas wyprzedaży :)

Nike pro hyperwarm fitted hoodie. Bluza do biegania zimą.
store.nike.com

Nike pro hyperwarm fitted hoodie. Bluza do biegania zimą.
store.nike.com

piątek, 2 stycznia 2015

Bieganie zimą...


Nie byłam wcześniej zapaloną biegaczką, która pokonuje kilometry w każdych warunkach. Nie wiedziałam, jaka koszulka na jaką pogodę, w jakiej strefie tętna biegać, by osiągać pożądane rezultaty. A tu proszę! Od połowy sierpnia moja aktywność biegowa jest regularna i sprawia mi naprawdę ogromną przyjemność. Kiedyś bieg był dodatkiem do innych ćwiczeń. Teraz jest to czas, w którym odpoczywam, jednocześnie poprawiając swoją wydolność.

Nie zapominam jednak o tym, aby słuchać siebie. Jeśli nie mam akurat mocy, a zaplanowałam, że to jest mój czas biegania- nie zmuszam się. Tak samo w drugą stronę. Gdy mam ochotę na aktywność inną niż bieganie, po prostu ubieram buty i idę na spacer lub ćwiczę w domu. Wielką przyjemność, zwłaszcza w tym okresie, sprawiają mi spacery do pracy. Jak już kiedyś pisałam, moja trasa ma prawie 7 kilometrów. To czas dla siebie, na wyciszenie przed ciężkim dniem. 

To właśnie zima była zawsze moją najbardziej aktywną porą roku. Bieganie w tym okresie sprawiało i sprawia mi najwięcej frajdy, choć teraz podchodzę do tego troszkę inaczej niż wcześniej. Pozwoliło mi to na kilka przemyśleń, którymi dziś się z Wami podzielę. Dla tych, którzy nigdy nie biegali zimą, porady mogą okazać się naprawdę cenne.

  • Nie ubieraj się zbyt grubo. 
To był mój pierwszy i szybko wyeliminowany błąd. Po wyjściu z domu ma nam być zimno. Nie przejmujemy się tym, jak ubrani są przechodnie. Mój zestaw na zimowe bieganie, to buff lub/i kominiarka na głowę, komin na szyję, bielizna sportowa, bluzka z długim rękawem, legginsy delikatnie ocieplane, cieplejsze skarpety, rękawiczki, softshell. I tyle. Oczywiście ubrania termoaktywne, żadnej bawełny. Myślę, że poświęcę tej tematyce osobny wpis, bo niektóre z elementów odzieży naprawdę zasługują na więcej uwagi.
  • Przemyśl, czy naprawdę potrzebujesz wielkich zakupów?
Jeżeli jeszcze nie masz za sobą zimowego biegania sprawdź, jak spiszą się rzeczy, które już w swojej szafie masz. Wybiegnij, zobacz co się u Ciebie sprawdza, a czego może brakować. Ja miałam wątpliwości, czy buty, które już mam będą dobre, czy może powinnam zainwestować w takie z goretexem. Wypróbowałam, jak się sprawdzają w zimowych warunkach i okazało się, że wystarczy mi nieco grubsza skarpetka i nie odczuwam dyskomfortu. Na początku biegania jest oczywiście chłodno, ale po rozgrzewce każdy kolejny kilometr to przyjemność.
  • Szybko robi się ciemno, organizm myśli: pora przestawić się na tryb odpoczynku!
Nie daj się zwieść. Spójrz na zegarek i pomyśl, co w tym czasie robiłbyś w miesiącach letnich. Tak, tak, zapewne ubierałbyś buty na poobiedni spacer lub przejażdżkę rowerową. Co Cię powstrzymuje teraz? Owszem, wieje, jest zimno i ciemno, ale poza tym doba ma tyle samo godzin, co latem. Jedyne o czym musisz pamiętać, to odblaski, latarka czołowa, kamizelka odblaskowa- cokolwiek, co poprawi Twoją widoczność i zwiększy bezpieczeństwo. Poza tym, na zniechęcenie zimowe pomóc może suplementacja witaminą D3.
  • Zimowy jadłospis.
Kasza jaglana, banany, owocowo- warzywne koktajle, nienasycone kwasy tłuszczowe, rozgrzewające zupy- to powinniśmy do naszego menu wprowadzić i nie ma o czym się rozpisywać. Dodadzą nam energii i rozgrzeją. Chłodne napoje, pokarmy z hojnym dodatkiem cukru i tłuszczu lepiej sobie odpuśćmy. To jest wpis o aktywności zimowej, a nie zamulaniu na kanapie!

I pamiętajcie: plażową sylwetkę kształtujemy zimą! 
Potem już nie będzie na to czasu! 


bieganie zimą