O mnie

niedziela, 15 czerwca 2014

VIII Międzynarodowy Bieg o Błękitną Wstęgę, Stargard Szczeciński 2014. Wrotkarstwo szybkie.





Przywitał nas Elvis... A dokładnie jego nieudana kopia, wyginająca się na scenie z gitarą. Niewyraźne dźwięki, zapach przypalonych parówek i popcornu, i już wiedzieliśmy, że dotarliśmy na miejsce. Całe szczęście, bo kręcąc się autem po uliczkach w Stargardzie Szczecińskim nie znaleźliśmy strzałek, wskazówek jak dostać się do punktu startu.
 Tą małą niedogodność wynagrodził nam widok wspaniałych zawodników, odzianych w kolorowe stroje sportowe. Niektórzy założyli koszulki klubowe- nie było wątpliwości, gdzie trenują. Inni jeszcze się rozgrzewali, migając barwnymi rolkami i odblaskowymi kółkami. Widok takiej liczby wysportowanych i radosnych osób motywuje zawsze!
Po chwili przez mikrofon zawodnicy zostali przywołani na start. Huk pistoletu. Ruszyli. Na początku nie było wątpliwości, co do pozycji zawodnika, ale po krótkim czasie pojawiły się duble. Nie miałam pojęcia, kto jest na którym miejscu, choć technika i szybkość jazdy pozwalała domyślać się, kto poważnie trenuje, a kto jeździ wyłącznie rekreacyjnie.
 Zaobserwowałam jedną wywrotkę małego bohatera. Ze świetną techniką wystartował młody chłopiec, który poziomem nie odstawał od innych sportowców, a po swoim upadku podniósł się w kilka sekund. Nie przeszkodziło mu to w zajęciu miejsca na podium! Uwagę zwróciła również rolkarka, której w specjalnym wózku towarzyszyły dwie maleńkie córeczki. To się nazywa zaszczepianie sportu od najmłodszych lat! A jeśli już o wieku mowa- ta różnorodność kolejny raz utwierdziła mnie w przekonaniu, że miłość do aktywności dotyka ludzi naprawdę w każdym wieku. Starszych, młodszych, tych zapracowanych i tych, którzy kończąc aktywność zawodową mogą wreszcie poświęcić czas dla swoich pasji.

 Nie ma wątpliwości, że sport łączy ludzi. Wyzwala emocje, skłania do refleksji i przemyśleń. Sport to z pewnością zdrowie, ale również wyrzeczenia, godziny na treningach, litry wylanego potu. Często również krew i łzy. Ale imprezy, takie jak ta w Stargardzie Szczecińskim utwierdzają, że warto. Nie tylko po to, by stanąć na pudle, zdobyć puchar, dyplom, medal. Ale przede wszystkim, by stoczyć walkę ze sobą. Aby stać się silniejszym niż dnia poprzedniego i budzić się z jeszcze większą wiarą we własne możliwości.
A zresztą, obejrzyjcie naszą fotorelację. Ja w każdym z tych zawodników widzę zwycięzcę. Zwycięzcę własnych słabości.















 A na koniec- dlaczego w ogóle się tam znaleźliśmy? Na zdjęciu poniżej widzicie mojego własnego bohatera. Tomasz Chmieliński (ISST Pomorze Wałcz)- mój Tata, o którym na pewno jeszcze na tym blogu przeczytacie! Dla mnie jest ogromną motywacją i inspiracją. Dowodem, że trenować można w każdym wieku i czerpać ogromną przyjemność z aktywności fizycznej. Jesteśmy z Ciebie dumni! :)




Ps. Zdjęcia są mojego autorstwa i stanowią moją własność. Widzisz siebie, potrzebujesz materiał- daj znać. Nie kopiuj, nie kradnij. Kontakt: carpewszystko@gmail.com

1 komentarz:

Co o tym myślisz? Daj znać w komentarzu! Każdy jest dla mnie bardzo ważny.